Broniłam się rękoma i nogami przed zastosowaniem diety bezglutenowej. Zanim na nią przeszłam, wypróbowałam na własnej skórze wiele innych : antycholesterolową ( nie polecam – rzut za rzutem ), anty-szczawianową ( nie polecam całkowitego rezygnowania z produktów wysoko i średnio szczawianowych – wystarczy, by pamiętać o dodawaniu produktów nabiałowych do szczawianów – np. jajko do szczawiówki, czy kleks śmietany, żółty ser do szpinaku ), bez mleka ( stosowałam krótko, ale osteopenia była sprytniejsza.. ).
Od paru lat jestem na diecie bezglutenowej. Przestrzegam jej dość restrykcyjnie. Nie jem nic, co ma w swoim składzie gluten, chyba, że jest to gluten, który dany produkt „może zawierać” ( taki, który mógł dostać się do produktu w procesie produkcji ).
Gdy – z rzadka – zdarzy mi się niechcący zjeść produkt glutenowy ( bo np. dostanę nieprawdziwą informację od sprzedawcy ) – po paru godzinach mam to wypisane na twarzy w postaci czerwonych plam uczuleniowych ( tym większych i kraśniejszych, im więcej było glutenu w danym daniu ).
Wobec tego, ja pozostaję na diecie bezglutenowej i zdrowej, z dużą zawartością warzyw, ryb, dobrych tłuszczów….